Czasami warto się przeprowadzać

Los chciał aby w ciągu ostatnich pięciu lat trzy razy musiałem się przeprowadzać. Oznacza to trzykrotne pakowanie i rozpakowywanie całego swojego majdanu z i do kartonów. Tym co się przeprowadzali nie muszę pisać jak mozolne jest to zadanie. W procesie tym, jak to zwykle bywa, zginęło mi kilka rzeczy a część jak już spakowałem to do teraz leżą tak zapakowane i czekają na lepsze czasy. Ostatnio jednak znalazłem (szukając zupełnie czegoś innego) karton ze sprzętem winiarskim, o którym już dawno zapomniałem.

W środku poza starymi rurkami fermentacyjnymi, przeterminowanymi drożdżami, pożywkami czy piro, znalazłem szczelnie zapakowane trzy nalewki otrzymane w ramach zlotu winiarskiego w Poznaniu w 2006 roku. Dwie z nalewek zostały wyprodukowane przez kolegę Taśmola (Nalewka weselna z czarnej porzeczki oraz Nalewka weselna pomarańczowo-kawowa) i jedna przez Smalla (Łzy krokodyla). Oczywiście takie znalezisko wymagało natychmiastowej degustacji, jednak ze względu na złe warunki przechowywania trunków dwie nalewki miały wyłącznie wartość kolekcjonerską. Do degustacji nadawała się jedynie nalewka z czarnej porzeczki – która cechowała się wspaniałym aromatem i bukietem pomimo tak długiego leżakowania.

Drugim ciekawym znaleziskiem był pierwszy miód pitny jaki popełniłem. Jest to Szumigłowa miodowa z 2005 roku, z tego co pamiętam jest to trójniak. Niewielkie ilości osadu na dnie troszkę mnie martwiły, że wino będzie gorzkie. Jednak już chwilę po otwarciu pojawił się miły aromat miodu, pierwszy łyk, chwila niepewności i …. wspaniały słodki smak – hurrra miód nie jest zepsuty. W ten sposób miło spędziłem wieczór przeszukując resztę kartonu z lampą pysznego miodu.

Morał jest taki że warto jest czasem się warto przeprowadzać bo może po latach od przeprowadzki znajdziemy zaginiony karton z różnymi pamiątkami. Poniżej załączam zdjęcia skarbów które znalazłem.